Stadnina "Cwał"

Pojechali z powrotem do punktu wyjścia, gdzie odstawili konie do boksów, po czym ruszyli z powrotem do szkoły.

Po odstawieniu koni, ruszył za nią do akademika.

W końcu doszedł do stadniny, zastanawiając się, czy Yukiocchi i Tahikocchi poszli za nim. Był strasznie szczęśliwy, że w końcu będzie mógł sobie trochę pojeździć, bo wcześniej nie było okazji. Przywitał się z tym całym trenerem, który tutaj był i zaczął się rozglądać po boksach.

Doszedł do stadnini zaraz za Kise. Namawiał cały czas po drodze Tahika, aby chociaż spróbował. Widząc, że blondyn z kimś rozmawia, podszedł i przywitał się.
- Długo jeździsz konno? - Zapytał.

Dotarł tu zaraz za nimi.
-Stadnina Cwel. - Przeczytał.- Co? Aaaa. Cwał. Jezu mam chyba coś ze wzrokiem. - Powiedział pocierając oczy. Podszedł do chłopaków.

- Kiedyś dużo jeździłem, potem przestałem. A to był błąd, bo uwielbiam konie - wyszczerzył się i podszedł do jednego konia, głaszcząc go po pysku. W końcu go osiodłał.

Skinął głową, na znak, że rozumie i sam wybrał sobie konia.
- Czeeść. - Przywitał się ze zwierzakiem, gładząc go. Spojrzał na Tahika. - Kszy, kszy ziemia do wielkoluda. - Zachichotał. - Jedziesz?

-Nie wiem no. Mogę spróbować, chociaż nigdy nie jeździłem. - Powiedział drapiąc się po potylicy.

- Tahikocchi, nie daj się prosić~! - wyszczerzył się. Wyprowadził konia z boksu i bez problemu na niego wsiadł.

- To chodź tutaj. - Machną ręką, aby podszedł bliżej. Osiodłał konia i wyczekiwał, aż chłopak na niego wsiądzie. - Poprowadzę go na początek, a potem spróbujesz sam, ok? - Zapytał, uśmiechając się do niego pogodnie.

-Jak wyląduję w szpitalu to mnie zabijcie. - Powiedział wsiadając na konia.

Podjechał obok nich, żeby w razie czegoś w czymś pomóc, spokojnie czekając.

- Będzie dobrze. - Zapewnił, wyprowadzając konia z boksu. Zasiadł przed chłopakiem i powoli ruszył naprzód.

Chłopak trzymał się kurczowo siodła.

- To gdzie jedziemy? - spytał, zerkając na niego kątem oka. Spiął konia i zaczął powoli jechać.

Zerknął na blondyna, kiedy zadał pytanie.
- Nie znam tych rejonów, więc miałem w planach zdać się na Ciebie. - Wyznał, blado się uśmiechając. - Jest tutaj niedaleko jakieś jeziorko nad które moglibyśmy się wybrać? - Zapytał, po namyśle.

W pewnym momencie koń wierzgnął, a Tahik wypadł z siodła.
-Kurwaaaaaaaaaaaaaa.-Krzyczał upadając i grzmotnął plecami o ziemię.

- Tahik! - Zszedł z konia, aby znaleźć się jak najszybciej przy chłopaku. - Nic Ci nie jest? - Zmartwił się. To była jego wina? Nie.. Chyba nie.. Nieważne. To nie był czas na to. - Przepraszam.. - Mruknął.

-Nie przepraszaj. Żyję. Po prostu zwierzęta mnie nie lubią. - Powiedział próbując łapać oddech.

- Przepraszam.. Może niepotrzebnie Cię namawiałem.. - Powiedział, przytulając chłopaka. Odsunął się po chwili z lekkim zarysem niezbyt szczerego uśmiechu i wstał. Wystawił dłoń do przyjaciela, aby pomóc mu wstać.

- Tak, jest w pobliżu - stwierdził, a widząc spadającego Tahikocchiego zeskoczył z konia i podszedł do niego.
- Żyjesz?

-To nie twoja wina. I nie uśmiechaj się nieszczerze. Lepiej żebyś w ogóle się nie uśmiechał. - Powiedział i wstał.
-Tak żyję, spokojnie. - Powiedział do Kise i uśmiechnął się lekko.

Skinął głową na słowa Tahika i powrócił do konia. Pogładził go, spoglądając za siebie jeszcze na chwilę. W końcu wsiadł na niego i odjechał nieco szybciej niż podczas jazdy z chłopakiem. Jak zwykle się przejął swoją głupotą. Musiał odreagować.

- No to... Co teraz? Wracamy do akademika? - spytał, unosząc brwi w górę. Przytrzymał konie, żeby gdzieś sobie nie polazły.