Stadnina "Cwał"

Po chwili szybszej jazdy, powrócił do chłopaków. Zsiadł z konia i nic nie powiedział. Ruszył do boksu. Spojrzał na blondyna, kiedy ten zadał pytanie.
- Jeżeli chcecie to możemy wracać. - Powiedział, wpatrując się w Tahika.

Nie był zadowolony z tego, że takie coś zepsuło całą wyprawę. Zaczął głaskać konia.

Po wprowadzeniu konia, od razu zdjął z niego siodło i wszystko odstawił na swoje miejsce.
- Mnie już wystarczy. Przepraszam. - Powiedział do Kise, jeszcze raz spoglądając na wielkoluda i ruszył gdzieś przed siebie, zakładając słuchawki na uszy. Czuł się okropnie, a zapowiadało się tak fajnie.

Odetchnął cicho i nie odpowiedział. Nie chciał samemu jeździć, bo to wcale nie było zabawne. Odprowadził konia do boksu i wyszedł ze stajni. Włożył ręce do kieszeni i polazł gdzieś przed siebie.

Przylazł znowu do stadniny. Miał nadzieję, że tym razem się uda. Wybrał tego konia co poprzednio i przywitał się z nim pogłaskaniem go po pysku.

Spojrzał po wszystkich koniach i spośród wielu wybrał jednego, z białego z wielką czorną plamą na pysku. Zachichotał, widząc go, a koń odpowiedział prychnięciem.

- Podobny do ciebie - wyszczerzył się do Mutocchiego. Osiodłanego konia, akurat całego czarnego, wyprowadził z boksu i na niego wsiadł. Nie czekając na chłopaka, bo wiedział, że Mudżyn go dogoni, ruszył dalej.

***

Po jakimś czasie jazdy wrócił do stadniny i odprowadził konia. Mutocchi gdzieś zaginął w akcji, ale postanowił, że poszuka go minimum za miesiąc. Ruszył w stronę akademika, ciekaw co tam nowego.

Nie wiedzieć czemu, jego nogi znowu go tutaj przyniosły. Przynajmniej nie będzie się tak nudzić. Po wskoczeniu na wynajętego konia pojechał przed siebie, nie mając za bardzo kreatywnego pomysłu, gdzie mógłby spędzić ten czas. A może nawet przy odrobinie szczęścia uda mu się spotkać kogoś znajomego.
Po dłuższym czasie poczuł się głodny. Nie chciał również męczyć konia, więc wrócił do stadniny, odprowadzając go do jego boksu. Gdy upewnił się, że wszystko jest we właściwym porządku udał się w stronę akademika.

Był już tu częstym bywalcem, więc znał drogę na pamięć. Przywitał się z trenerem i stanął przed stajnią, czekajac jeszcze na Aominecchiego.

Przyszedł za nim, choć powolnym krokiem, bo nigdzie mu się nie spieszyło, a Kise chyba dostał motorka w tyłku. No nic. Też przywitał się z trenerem, gdy już dogonił blondyna.

- Możemy sobie wybrać konie - stwierdził i uśmiechnął się szeroko. Od razu dopadł białego konia, na którym zawsze jeździł.

- Daj mi chwilę - poprosił, po czym zaczął krążyć po stajni. Po kilkunastu minutach wybrał wreszcie czarnego konia, który od razu przypadł mu do gustu. Wyglądał na chamskiego konie, który może w każdej chwili zrzucić jeźdźca z siodła.

- Tylko żebyś z niego nie spadł - zachichotał, widząc Aominecchiego. Gdy jego koń został osiodłany, wyprowadził go ze stajni i na niego wsiadł.

- Może nie spadnę. A jeśli tak, to i tak nikt nie będzie z tego powodu rozpaczał. - Zaśmiał się cicho. Sam osiodłał swego konia, a potem poszedł w ślady Kise.

- Ja będę - oburzył się i naął mocno swoje policzki. Potem spojrzał na niego.
- To gdzie jedziemy?

- Jasne, jasne. - Machnął tylko ręką i wsiadł na konia, który - o dziwo - mu nie uciekł. - Przed siebie. Po polach, czy coś. Nie wiem. - Wzruszył lekko ramionami.

- Tu niedaleko jest chyba jezioro... więc myślę, że nic się nie stanie jak tam pojedziemy - stwierdził i uśmiechnął się do niego szeroko, spinając konia i ruszając.

- Na pewno nic się nie stanie. Chyba, że twój konik wprowadzi cię do wody. - Spojrzał na niego dziwnie i też ruszył z miejsca, szybko się z nim zrównując. - W sumie dawno nie jeździłem - wyznał.

Wreszcie dotarli do stadniny. Od razu zeskoczył z konia i zaprowadził go do jego boksu, tam ściągając siodło. Następnie poczekał na Aominecchiego przed stajnią.

Zsunął się z konia z westchnieniem. Ten na to cicho parsknął. Aomine zaprowadził go do stajni, do boksu, z którego go zabrał. Poklepał zwierzę po pysku i wyszedł, dołączając do Kise.
- To co, idziemy się przebrać najpierw, a potem coś zjeść?

- Tak, jasne. Do akademika, a najwyżej potem wpadnę po ciebie do pokoju - zaproponował z lekkim uśmiechem, ruszając prosto do akademika.

- Idę na taki układ - zgodził się i ruszył za nim.

Przyszedł do stajni i oparł się o ścianę jednego z boksów czekając na dziewczynę.

Zanim dotarła do stajni, minęło kilkanaście minut. Jak to ona, musiała się zgubić, a to tylko dlatego, że wcześniej tutaj jeszcze nie była. Kiedy w końcu trafiła do odpowiedniego miejsca, chłopak już czekał. Podeszła do niego nieco zakłopotana i uśmiechnęła się słabo, ale nic nie powiedziała.