Dach akademika

Spojrzał na niższego chłopaka i skinął głową na jego pytanie. Nawet jemu zaczęło się robić zimno.
- Tak, chyba lepiej chodźmy do środka. - stwierdził i skierował już się w stronę drzwi wyjściowych gdy usłyszał jego pytanie. Zaraz się zatrzymał i na niego spojrzał.
- Czemu nie. A kiedy? - spytał, szczerząc się jak zwykle. Zaraz jednak sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął tabletki. Wziął dwie i połknął, choć bez wody nie było to za łatwe.

Bez zastanowienia odpowiedział mu z uśmiechem.
-możemy nawet jutro jeśli będziesz mieć czas. -spojrzał na niego wesoło. Skoro już tu wrócił to chciał mieć z wszystkimi jak najlepszy kontakt, a więcej spędzonego czasu oznaczało lepsze relacje prawda? Widząc jak Kyoji bierze tabletki westchnął cicho.
-Dalej bierzesz te leki? -spojrzał na niego. W sumie on nie był lepszy, sam też brał codziennie leki, sam się zresztą do takiego stanu doprowadził.

- W porządku, nie mam na jutro planów. - przytaknął z lekkim uśmiechem na ustach i przeciągnął się. W końcu przynajmniej jakieś towarzystwo tu żyło w tym akademiku.
- Hm? A tak, raczej już zawsze będę musiał je brać. - stwierdził spokojnie i zatrzymał się przy drzwiach, czekając na niego.

-To świetnie. -ucieszył się słysząc odpowiedź Kyo. Na jego następne zdanie odpowiedział tylko cichym westchnieniem.
-Chodźmy. -dodał i wszedł do budynku.

Skinął już tylko lekko głową i wszedł za nim do budynku.

Wyszedł na dach, zadrżał gdy tylko spotkał się z zimnym powietrzem. Pomimo że uwielbiał zimę i sam śnieg to jednak był zdecydowanie ciepłolubną osobą. Odwrócił się do chłopaka.
-Mam nadzieję, że nie masz lęku wysokości. -zaśmiał się cicho patrząc na niego. Nagle poczuł wibracje w kieszeni bluzy.
-Wybacz mi na chwilę. -powiedział po czym odszedł kilka kroków dalej odbierając telefon. Przez chwilę słuchał co ten ktoś ma do powiedzenia po czym otworzył szerzej oczy i tylko wydukał.
-że co..? Zaraz tam będę. -wymamrotał po czym się rozłączył i podbiegł do chłopaka.
-Przepraszam ale sytuacja awaryjna, niestety kiedy indziej będziemy musieli skończyć zwiedzanie.. trzymaj się.. -powiedział po czym wbiegł do środka.

Faktycznie było zimno, ale zawsze miał na sobie szalik,więc nie było tak tragicznie. -Nie mam lęku wysokości...- Zaczął się rozglądać kiedy Yasou rozmawiał przez telefon. Naprawdę ładnie tu było,podziwiał więc widoki. Kiedy chłopak powiedział,że musi iść zrobiło mu się trochę smutno,nawet bardzo no ale cóż...nic co dobre nie trwa wiecznie,chociaż starał się być na to zawsze przygotowany to i tak bolało, ale sam nie wiedział dlaczego. -Rozumiem...cześć...- pożegnał się z nim dalej przyglądając się krajobrazowi chociaż myślami był zupełnie gdzie indziej.

Wstał następnego dnia i rozglądnął się. Wszystko go bolało,no i jeszcze był potwornie głodny. Tak się wczoraj napalił na to zwiedzanie,że zapomniał zjeść. Nie wiedział jakim cudem zasnął na dachu akademika. Powoli wstał i zaczą ocierać rękę o rękę, aby się rozgrzać. Cicho jęknął z bólu i wszedł szybko do środka trzęsąc się z zimna.

Wstąpiła do pokoju po zimową kurtkę, grubą zimową czapkę i zestaw "hipstera", czyli fajki, trochę zioła, słuchawki na uszne, mp3 oraz whyski. Na dach akademika zawędrowała kilka minut potem starając się unikać kontaktu z nieznajomymi. Siadła sobie pod ogrodzeniem, tak by móc mieć lepszy widok na niebo, wyjęła z kieszeni kurtki bibułki oraz filterki. Prawilny, że tak to ujmę ćpun musi umieć sam sobie poradzić i w dodatku robione smakują lepiej. Zaczęła powoli skręcać jointa nucąc pod nosem. Dobrze, że pod tyłkiem miała termoforek, bez niego by chyba nie wyszła.  Ze słuchawek wybrzmiewała piosenka zespołu "Koda" pod tytułem "Exit". Strasznie lubiła ten kawałek od jakiegoś czasu. Kiedy w końcu zmarzniętymi palcami udało jej się ukręcić jointa upiła sporego łyka whyski, która stała w śniegu obok niej i po chwili odpaliła koniec bibułki. Zaciągnęła się smacznym dymem i wypuściła z ust dużą chmurkę, która uformowała się po pewnym czasie w falę. Odetchnęła cicho w głowie układając sobie plan na kolejne dni, tak by nie zasnąć znowu w kuchni. Trening koszykówki wydawał jej się najlepszym rozwiązaniem, zwłaszcza, że trochę się w tym zakresie zaniedbała. Wpatrując się w niebo paliła powoli jointa bujając się powoli na boki. Kiedy przesłuchała swojej playlisty już x raz z rzędu ciągnąc nosem w stała z ziemi zabierając termofor i whyski. Rytmicznym krokiem zeszła z dachu popalając jointa, a kiedy go w końcu wypaliła zgniotła to co po nim pozostało i ruszyła dalej.

z.t.

Wyszedł na dach. Wciąż miał lekko wilgotne włosy. Był zbyt leniwy żeby je wysuszyć. Prawdopodobnie się przeziębi ale trudno. Usiadł na samej krawędzi dachu trzymając się barierki. Ten widok mroził mu krew w żyłach bo wciąż pamiętał upadek i nie ten niesamowity ból. Nic nigdy tego nie przebije. W ostatniej chwili nawet pomyślał, że chciałby przeżyć, no i proszę jakie szczęście. Ah, Yasu.. znowu żyjesz przeszłością. Skarcił się w myślach. Zaczął się wpatrywać w księżyc na niebie oraz śpiewać cicho pod nosem scarborough fair [You must be registered and logged in to see this link.]

No tak, tego można się było po nim spodziewać. Zgubił się w drodze do akademika i dobre pół godziny zajęło mu zanim znalazł budynek, w którym mieszka. No oczywiście musiał też pytać mieszkańców miasta, którzy się w tym orientowali, no ale w końcu dotarł, to chyba najważniejsze. Potrzebował mimo to świeżego powietrza i spokoju, więc jego pokój odpadał. Postanowił więc się rozejrzeć po miejscach, o których słyszał rano. Pierwszym na które trafił był dach. Sądził, że o tej porze nikogo tu nie zastanie, że będzie sam ze swoimi myślami. Widząc znajome białe kosmyki włosów, zatrzymał się i cicho westchnął. Było tak cicho, że usłyszał nawet śpiewanie chłopaka. Po cichu podszedł bliżej, a w końcu bez pytania dosiadł się do niego i skierował wzrok na księżyc, znajdujący się na ciemnym niebie.

Siedział sobie w spokoju gdy nagle usłyszał kroki z tyłu. Odwrócił się by zobaczyć kto to i zadrżał. Spojrzał na chłopaka który usiadł obok.
-s-słyszałeś..? -spytał zawstydzony. No pięknie, ten śpiew na dachu to chyba zaraźliwa rzecz.
-C-co tu robisz? -spytał patrząc na niego. -Myślałem, że moje towarzystwo Ci nie pasuje.. -westchnął cicho.

Dopiero po chwili odwrócił wzrok od księżyca i skierował go na chłopaka. Zmierzył go wzrokiem i skinął twierdząco głową na jego pierwsze pytanie.
- Słyszałem. - potwierdził zupełnie spokojnie. Nie uważał, żeby chłopak źle śpiewał, wręcz przeciwnie.
- Myślałem, aby trochę się rozejrzeć i posiedzieć w ciszy, żeby pomyśleć, więc przyszedłem tutaj. Ale jak widać uprzedziłeś mnie. - uśmiechnął się do niego. - Dlaczego tak pomyślałeś?

Westchnął tylko w odpowiedzi. I tak nie wiedział co powiedzieć na to. Cały jego entuzjazm prysł jak bańka mydlana, taki już był, potrafił zmienić humor z sekundy na sekunde. Te myśli przypomniały mu o tym, że nie wziął dzisiaj swoich tabletek. No trudno, przeżyje. Spojrzał na chłopaka.
-Bo zniknąłeś tak szybko dzisiaj i nawet się nie pożegnałeś ani nic.. -powiedział szczerze z wyczuwalnym smutkiem w głosie.

- Wybacz. Było dość późno, rozglądałem się, ale Cię nie widziałem, więc w sumie poszedłem. - stwierdził, drapiąc się w tył głowy lekko zakłopotany. Oczywiście wyłapał w jego głosie oznakę smutku, więc ułożył dłoń na jego głowie.
- No już, nie smuć się.

Pokiwał głową chociaż uznał to za dziwnie wytłumaczenie.
-N-nie smucę się.. -zaprotestował ale po chwili jednak zastanowił się nad tym..
-no dobrze może trochę, zaskoczyło mnie to po prostu bo w jednej chwili wszyscy się dobrze bawili a w drugiej jakby się wszystko zepsuło.. -powiedział. To było dziwne. Szczerze to zawsze takie rzeczy ukrywał i nie mówił tego co mu szczerze leży na sercu. To było coś nowego. Być może to aktualna pogoda i dziwny nastrój w powietrzu się do tego przyczyniał a może to, że po prostu swobodnie się czuł przy chłopaku.

- Jasne, wszystko widzę. - uśmiechnął się lekko i zaraz odsunął swoją dłoń od jego głowy. Oparł łokieć na barierce a głowę na dłoni i zmierzył go wzrokiem.
- Nic się nie zepsuło. Po prostu późna godzina i zmęczenie także robi swoje. - wyjaśnił, przymykając na chwilę oczy. W końcu jednak je uchylił i zatrzymał spojrzenie na chłopaku, chwilę się nad czymś zastanawiając.

-No może.. pewnie przewrażliwiony jestem.. -odparł zastanawiając się nad tym. On sam potrafił mieć niespożyte nakłady energii ale wiadomo, że on przecież mógł być wyjątkiem. Ogólnie jednak trochę się różnił od jego rówieśników ale co on mógł na to poradzić. Po chwili zauważył, że chłopak mu się przygląda. Na jego policzkach pojawił się drobny rumieniec. Spojrzał na niego pytająco.

- Wątpię by było to przewrażliwienie. - stwierdził tylko. Przecież mógł sobie tak pomyśleć, to było normalne. Tym bardziej, że Sakuya wcale się nie pożegnał i mógł to odebrać jakby go nie polubił, a przecież tak nie było. Widząc ten rumieniec na jego policzkach, uniósł lekko brwi i zaraz pokręcił głową.
- Nic, nic. - mruknął.

-Już sam nie wiem... -wymamrotał. Zaczynał robić się śpiący. Ziewnął przeciągle co zabrzmiało trochę jak kociak. Zarumienił się słysząc dźwięk jaki z siebie wydał.
-w-wybacz.. -wymamrotał. Objął się mocniej ramionami bo czuł na sobie powiew chłodnego wiatru. Zima zdecydowanie dawała o sobie znać a on się nie ubrał zbyt ciepło.

- Nie myśl tak nad tym. - rzucił całkiem poważnie. Nie było przecież sensu nad tym myśleć. Uśmiechnął się lekko sam do siebie, zerkając na księżyc. Słysząc jak ziewnął, wydał z siebie tylko "ohoh". Potem zsunął ze swoich ramion czerwoną bluzę i narzucił na ramiona białowłosego. Było mu ciepło, więc to, że został w podkoszulku mu nie przeszkadzało.
- Zmęczony?

Chłopak spojrzał na bluzę na swoich ramionach i od razu zaprotestował
-Niee, przeziębisz się! -spojrzał na niego zaniepokojony. Przysunął się bliżej i narzucił część bluzy na jego plecy jednocześnie opierając się o jego ramię. Przez chwilę miał ochotę się do niego przytulić. Po chwili jednak się zdecydował i przytulił się do chłopaka. W sumie miał nadzieję, że nie obrazi się za to.
-Tak jest cie-cieplej..-powiedział jakby tłumacząc się. Na jego policzkach naturalnie pojawiły się rumieńce.

- Mi nic nie będzie, nie przejmuj się. - wymamrotał tylko. Ciężko było o to aby się przeziębił, no ale Yasuo chyba nie miał zamiaru go słuchać. Trochę się zdziwił kiedy nagle poczuł, jak chłopak się do niego przytulił, ale nie odsunął go od siebie. Za to objął go jednym ramieniem, drugą ręką jakoś okrywając ich swoją bluzą.
- Na pewno. - odparł i z lekkim uśmiechem zerknął na księżyc.

Czując jak Sakuya objął go ręką uśmiechnął się lekko. To może głupie, był dorosłym facetem ale czuł jak serce mu biło z powodu takiej głupiej sytuacji.. Ale cóż on mógł poradzić. Od powrotu tutaj trochę odżył co było dla niego dużą korzyścią. W każdym bądź razie czuł się jakby nie miał za sobą tego wielkiego bagażu emocjonalnego a jedynie przeżywał wszystko od nowa. Siedział więc cichutko napawając się tą przyjemną chwilą.

Zrobił to zupełnie odruchowo. Zwykle tak miał, jak kiedyś ktoś był przy nim. Nigdy nie był na nic obojętny, ale zazwyczaj to on obejmował innych, a nie inni jego. Nie lubił kiedy ktoś się nad nim litował tylko ze względu na jego przeszłość. Dla niego nie miała wielkiego znaczenia. Chciał się od tego odciąć, choć nigdy się nie da w stu procentach.
- Z jakiego powodu przyjechałeś do tego akademika? - spytał. Nie chciał siedzieć w takiej ciszy, czuł się trochę niezręcznie.