Duża sala gimnastyczna

- Grzeeczny chłopiec. No kto jest grzecznym chłopcem? - Zaśmiał się, drapiąc wielkoluda za uchem. Cały czas trzymał swojego jointa w drugiej dłoni.

-Hoho. Widzę, że tobie to już zaczęło działać, co? - Spytał, śmiejąc się i w odwecie zaczął smyrać ucho chłopaka.

- Nieee ~ Tylko nie uchooo.. - Jęknął przeciągle, opadając na podłogę. Zaciągnął się.

-No to Ty też nie tykaj. - Powiedział i zaciągnął się.

Ponownie usiadł na dupie. Tym razem nieco bliżej chłopaka.
- A właśnie, ze będę ~ - Wyszczerzył się, odstawiając gdzieś jointa na bok. Złapał oba płatki uszne chłopaka i zaczął je masować. - Dooobry pieseeeł ~

Odsunął jego ręce, trzymając jointa w zębach. Wypuścił dym prosto w twarz chłopaka.

Zakaszlał, kiedy poczuł dym.
- Jesteś okruutnyyy ~ - Wymruczał opadając z sił. Szczęście, że chłopak go trzymał, bo inaczej by się potłukł lekko.

-Wcale nie. - Powiedział i wziął go na kolanka.

- No dooobraa ~ - Zachichotał, dając się ułożyć na kolanach Tahicza. Jakoś tak jeszcze się przed tym zdołał wygiąć, aby sięgnąć swojego jointa. Zaciągnął się i tym razem to on dmuchnął w twarz chłopaka.

-Ah ty wredoto. - Powiedział i zdmuchnął dym wytworzony przez chłopaka.
-Musiałeś się odegrać, co? - Spytał i zaciągnął się.

- Musiałem. - Wyszczerzył się, wtulając w klatkę piersiową chłopaka i zaciągając się co jakiś czas.

Poczochrał go, psując mu fryzurkę i docisnął do siebie. Dopalił jointa i zapatrzył się w falującą, kolorową ścianę.

- Nie mówiłeś, że jesteś wilkołakiem. - Mruknął, kończąc swojego jointa i przypatrując się uważnie chłopakowi. - Nie zjedz mnie tylko. - Zachichotał, cały czas będąc wtulonym w Tahiko.

-Zjem Cię! - Powiedział i ugryzł go w nos. Co prawda nie mocno, ale to zrobił.

- O nieee! Nie mam nosa. - Szlochnął dramatycznie. - Co ja teraz zrobię? Czy ja umrę? Czy to agonia? Koniec? - Przyłożył jedną z dłoni do czoła.

-To już Twój koniec. Ale nie martw się. Wyprawię Ci wspaniały pogrzeb. - Powiedział, puszczając go.

- Ah! Dzięki Ci, PSZYJACIELUUU ~ - I w tym momencie zleciał z kolan chłopaka. Widać już nawet równowagi nie był w stanie utrzymać. Potrząsnął głową. - Chyba jest ze mną źle.. - Mruknął.

Zaśmiał się, próbując go złapać.
-Może zanieść Cię do pokoju, co?

- Jeżeli zostaniesz tam ze mną ~ - Uśmiechnął się uroczo. Nie chciał być sam. Nie lubił tego.

-Hai, hai. Obiecuję, że zostanę. - Powiedział i dźwignął się na nogi. Lekko się zatoczył, ale złapał równowagę. Wziął Yuu na ręce.

- Dziękujęęęę, braciszku. - Wyszczerzył się, dając mu buziaka w policzek, kiedy to był już na rękach chłopaka.

-Nie masz za co mi dziękować. - Powiedział uśmiechnięty i ruszył krokiem pewnym, aczkolwiek zataczał lekkie łuki.

- Mam, mam. - Mruknął sennym tonem, dając się wynieść.

Trening był dla niej jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Bez niego nie mogła się obejść. Po jej jednodniowej obserwacji uczniów akademii mogła stwierdzić, że mało kto już interesuje się tak bardzo wspaniałym sportem, jakim jest koszykówka. Wchodząc na nieco za duża jak dla niej salę gimnastyczną w swoim szaro-czarnym dresie zaczęła kozłować piłkę co jakiś czas rozpoczynając szybko drybling i kończąc na rzucie do kosza. Oczywiście nie zawsze każdy rzut był udany. Jak każdy bardziej normalny zawodnik ma te swoje słabe chwile i nie dorzuca do kosza, lub piłka odbija się najzwyczajniej w świecie od obręczy. Oddychając powoli i głęboko kontynuowała rzucanie do kosza. Mogłaby w sumie rozpocząć fazę drugą treningu, ale musiała się w miarę dobrze rozgrzać.

Tahik wszedł na salę gimnastyczną, gdyż dosłyszał z niej jakieś dźwięki. No. Wszedł to może za dużo. Stanął w wejściu, zaczął obserwować dziewczynę, oparty o jego framugę.